poniedziałek, 24 maja 2010

Hamerykański futbol, część dalsza






Poniżej obiecane zdjęcia z meczu futbolu amerykańskiego. Obie drużyny trenowali przybysze zza wielkiej wody, o bardzo charakterystycznym akcencie - na pewno ciekawa odmiana w stosunku do Jej królewskiej mości. Oczywiście z gumą w ustach, tu splunęli, tu poprzeklinali - typowi jankesi. Dziwne, że zamiast wody nie popijali coli, może zabrakło? Kilka klatek, a jako bonus, cygan 10 000 Jacka.

Wiosennie



Wracając z meczu futbolu amerykańskiego popełniłem jeszcze kilka zdjęć w parku. Pomysł nie jest jakiś szczególnie oryginalny, wykonanie do mistrzowskich raczej też nie należy. Na usprawiedliwienie dodam, iż pod ręką nie miałem odpowiedniego obiektywu do tego typu zabaw. Temat podejmę raz jeszcze, tym razem z trzydziestką-piątką na podorędziu. Nawiasem mówiąc, coraz bardziej ciągnie mnie w stronę macro, zaczynam rozmyślać nad jakimś budżetowym zestawem - coś z tego pewnie wyniknie, zdjęcia oczywiście tutaj.

niedziela, 23 maja 2010

Futbol amerykański - zajawka



Szybka zajawka z meczu futbolu amerykańskiego. Nie za bardzo wiem, o co chodziło w tym całym zamieszaniu. Mnóstwo krzyków, szamotaniny, w sumie mało gry - widać taki jest ten sport. W zasadzie to wybrałem się na mecz rugby, a na miejscu jacyś fani jankesów. Potem wrzucę więcej. Miały być też cheerleaderki, ale były paskudne. Fuj.

poniedziałek, 17 maja 2010

Zza okna


Ostatnimi czasy pogoda mnie nie rozpieszcza, ciągle pada, aż odechciewa się wychylić nos poza dom. Czasu za dużo też nie ma, dzisiaj, kiedy usiłowałem się uczyć, moją uwagę przykuł zachód słońca. Długo nie trwało, jak łaciowie dostali wolne, a ja chwyciłem za aparat. Żadna wielka sztuka, tak było dzisiaj po dwudziestej. No prawie.

sobota, 15 maja 2010

Następne schody


Dzisiaj znalazłem chwilę czasu i zabrałem się za zdjęcia z Fortu VII. Przejrzałem wcześniej odrzucony materiał, wkrótce potem moją uwagę przykuły, kolejne już, schody. Jakoś mi się ich namnożyło ostatnio. Potem scenariusz już standardowy, kilka suwaczków, kawa i zdjęcie gotowe. Jest trochę mroczno, jest trochę tajemniczo - jest nieźle.

czwartek, 13 maja 2010

Pokaż rogi



Ślimak, ślimak pokaż rogi. Niestety, ślimak pozostał niewzruszony, ani prośbą, ani groźbą - po prostu się na mnie wypiął. Ślimak przyłapany podczas zwiedzania Fortu VII (ktoś miał chyba wrzucić więcej zdjęć?). Generalnie ślimak jaki jest każdy widzi, mi się natomiast podoba, to co moja trzydziestkapiątka zrobiła z tłem. Takie moje małe zboczenie, a co mi tam, bogactwo.

Owca w wielkim mieście



Przed Wami owca, w nie takim wielkim i wcale nie takim znowuż mieście. Złapana gdzieś na trasie pieszej wędrówki, sami wiecie gdzie. Przy okazji zostałem również wyklęty przez mojego kompana, wszak owce to nie roślinki, a drogo do ich zagrody bynajmniej nie była usłana różami. Myślę, że jednak było warto znieść te drobne niedogodności -podoba mi się światło i bokeh. Wam nie musi.

poniedziałek, 10 maja 2010

Pierwsza rolka



Zdjęcie z pierwszej rolki filmu, którą wypstrykałem po długiej przerwie. Kadr niekoniecznie udany, trochę ratowany - nie do końca dobrze mi szło wówczas kadrowanie dalmierzem, w sumie dalej się uczę. Jednakowoż, coś (a może ktoś) mi się w tym zdjęciu podoba. Po cichu liczę, że Wam też się spodoba. Bywajcie.

sobota, 8 maja 2010

Schody śmierci


Dzisiaj rano, razem z moją lepszą połową, wybrałem się na Photo Day do Fortu VII. Na miejscu spotkałem również dwóch znajomych z FotoTeja, zawsze miło się spotkać. Odnośnie Fortu, byłem już tam kiedyś, jeszcze chyba w gimnazjum, jakkolwiek jednak pomyślałem, iż warto to miejsce odwiedzić jeszcze raz. Decyzja okazała się słuszna, wyjście pod względem fotograficznym średnio udane, jednak była to dobra lekcja historii, no i chyba pokory. Wielkie podziękowania dla przewodnika, który w sposób ciekawy dzielił się swoją wiedzą, opowiadając niekiedy dość makabryczne historie. Chyba dorosłem, zrozumiałem więcej.

Tym razem bez sarkazmu i głupich dowcipów. Na zdjęciu schody śmierci, jedno z najstraszniejszych miejsc w całym Forcie. Kilka innych kadrów postaram się wrzucić później. Nieobecni mogą żałować, przy okazji Photo Daya, zostaliśmy wpuszczeni do wielu miejsc, które normalnie nie są dostępne dla zwiedzających.

czwartek, 6 maja 2010

Kropelki


Nie zadawajcie proszę zbyt wielu pytań (w sumie i tak nie zadajecie), po prostu chwyciłem za aparat, bo motyw wydał mi się ciekawy. Bez żadnej głębokiej myśli, tudzież wysublimowanej ideologii - przedstawiam Wam kropelki.

Ponura góra



Po raz kolejny wspominam sobie beztroskie zeszłoroczne wakacje. Tym razem nie wspomnę jednak o Jacku, co by nie poczuł się zbytnio wyróżniony. Miejsce już Wam znane, wejście na tą górkę było dość sporym wyzwaniem, a jak się potem okazało, był to dopiero początek drogi. Na pewno tam wrócę, jak nie w tym roku, to w kolejnym.

środa, 5 maja 2010

Drift z szuflady





Moja autopromocja dalej trwa. W tym tygodniu na spektakularne nowości nie macie co liczyć, dopiero na weekend mam jakieś plany fotograficzne. To jednak nie znaczy, że nic nie pokażę - o nie. Na osłodę życia kilka kadrów z treningu driftu na torze poznań, który odbył się jakiś czas temu - dokładniej w marcu. Więc w sumie nie aż takie zabytki. Miłego oglądania.

niedziela, 2 maja 2010

Trzecia i ostatnia część plenerowa


Na zakończenie tematu piątkowej sesji mam dla Was jeszcze jedno zdjęcie. Pojawia się jako ostatnie, jednak ze wszystkich pokazanych powstało najwcześniej. Sporo problemów sprawił mi porywisty wiatr i momentami naprawdę ostre słońce. Poddała się jedynie moja lampa błyskowa, a raczej akumulatory naładowane tuż przed wyjazdem. Dziwne. Podziękowania za pomoc w realizacji zdjęcia wędrują do Maćka.

sobota, 1 maja 2010

Gosi ciąg dalszy


Ciąg dalszy sesji z Gosią. Nim udaliśmy się na łono natury, nim zapaskudziłem sobie buty i niemal wpadłem do wody, popełniłem kilka zdjęć na tle znajdującej się nieopodal ścianie z graffiti. Z tym punktem programu wiąże się dość zabawna historia, otóż po paru minutach na miejscu pojawił się samochód i wysiadł z niego młody człowiek. Pierwszą moja myśl - kłopoty, zaraz mnie przegonią. Otóż nie, ów młodzieniec okazał się współtwórcą formy sztuki znajdującej się na ścianie. Chwilę porozmawialiśmy, wymieniliśmy się mailami - pozdrawiam Cię Bartku. Na deser backstage od Maćka.