czwartek, 1 stycznia 2015

Ulubione zdjecia z 2014 roku

Chcąc podtrzymać tradycję, musiałem w końcu się zebrać w sobie i napisać posta podsumowującego mój cały fotograficzny rok. Stukanie w klawiaturę idzie całkiem lekko, ale przeglądanie archiwum, w którym jak zwykle jest bajzel, było koszmarem. Trudno było mi się zdecydować na konkretne zdjęcia, ostatecznie postanowiłem wybrać moje ulubione, może nie najlepsze, może nie najważniejsze, ale po prostu moje ulubione. Część z nich obiegła świat, spora część nie cieszyła się większym wzięciem, a przeważająca większość pewnie nigdy nie wyjdzie poza archiwum - taki już mój i moich zdjęć los.
Miałem sporo szczęścia do tematów około kościelnych. Na zdjęciu hiszpański tenor Placido Domingo zwiedza poznańską katedrę. Z samego koncertu nie mam niestety ciekawego materiału, aby zrobić coś sensownego podczas występu musiałbym użyć obiektywu 400mm lub dłuższego, o czym organizatorzy koncertu nie uprzedzili fotografów. Byłem też w Gnieźnie, fotografowałem nowego prymasa polski, mam nawet na zdjęciu prymasów dwóch, na dodatek z niezłą obstawą.
Pozostając w chrystusowym klimacie, szerokim echem odbiło się odwołanie spektaklu Golgota Picnic podczas festiwalu Malta. Zapowiadało się gorąco, zwolennicy i przeciwnicy tej konkretnej sztuki teatralnej umiejętnie podgrzewali atmosferę, ale ostatecznie nic strasznego się nie wydarzyło, nie doszło do starć, no ale spektakl się nie odbył.
 Nie byłbym sobą, gdybym w tym roku nie fotografował niezliczonych imprez sportowych. Najwięcej oczywiście piłki nożnej, sporo żużla, trochę siatkówki. Na sportowym szlaku odwiedziłem Warszawę, Wrocław, Białystok, Szczecin, Bydgoszcz, Lubin, jak również Międzychód, Toruń, Zieloną Górę, Gorzów Wielkopolski oraz Leszno. Kolejność całkiem przypadkowa, w wielu miejscach byłem więcej niż raz, o całej masie pewnie zapomniałem. Byłem nawet na Lidze Mistrzów w Koninie. Bardzo miło wspominam wyjazd na zawody balonowe w Lesznie, mimo, że aby zdążyć na start zawodników, musiałem wyruszyć z Poznania około 4:30 - rano lub raczej w nocy. Nie dopisała jedynie pogoda, ale widocznie nie można mieć wszystkiego.
Na podsumowanie typowo sportowe zamierzam poświęcić osobny wpis, po prostu za dużo jest tych zdjęć, aby umieścić je wszystkie tutaj. Na sportowe zakończenie, temat typowo reporterski, ale jednak powiązany z gwiazdą sportu - wizyta Kamila Stocha na lotnisku w Krzesinach. Nasz mistrz miał możliwość usiąść w kokpicie F-16 i zaliczyć lot - mnie oczywiście nie mogło tam zabraknąć.
Kolejny festiwal, którego przebieg miałem okazję dokumentować, to Transatlantyk. Co roku obiecuję sobie, że wygospodaruję trochę czasu i wybiorę się na kilka seansów w festiwalowym programie. Była świetna gala z koncertem, było, tradycyjnie już, kino łóżkowe i sporo innych atrakcji. Lubię.
Zaliczyłem też debiut na wybiegu. Wydawać by się mogło, że nie ma nic prostszego, jednak w pojedynkę dobrze uchwycić całą kolekcję nie jest łatwo, modelka źle wyjdzie, autofocus nie trafi, człowiek się zagapi i problem gotowy. Ja na szczęście nie miałem tak dokładnych wytycznych, mogłem poszukać też innych kadrów niż te standardowe.
W tym podsumowaniu nie mogło też zabraknąć wzmianki o konkursie Grand Press Photo. Moje zdjęcie z Woodstocku, wielokrotnie pokazywane na tym blogu, zyskało uznanie jury i zostało zakwalifikowane do finału konkursu. Podczas uroczystej gali szczęście już nie dopisało i wróciłem z Warszawy tylko, lub aż z nominacją. W ramach konkursu, zdjęcie objechało kraj na pokonkursowej wystawie i znalazło swoje miejsce w albumie, który, jak twierdzą autorzy, zawiera najlepsze zdjęcia reporterskie z ubiegłego roku. Polemizować nie będę, miło. Na lokalnym podwórku, zestaw moich zdjęć z budowy tęczy na Placu Zbawiciela w Poznaniu, został zakwalifikowany do wystawy Wielkopolska Press Photo - w tym roku bez wyróżnień.
Sporo czasu poświęciłem polityce. Przed wyborami do Europarlamentu sfotografowałem kandydatów chyba wszystkich partii. Partie wiodące, partie aspirujące oraz partia inna niż wszystkie, a zwłaszcza ich przywódca - Janusz Korwin Mikke. Podczas jego wiecu wykonałem zdjęcie, które później, po drobnych poprawkach grafika z tygodnika, wylądowało na okładce Newsweeka. Na dokładkę drugi pionowy kadr, ilustracja do sprawy, która również zebrała sporo atencji ze strony mediów. Dla bezpieczeństwa nie wziąłem karty kredytowej.
Wyjątkowo mało koncertów zaliczyłem w ubiegłym roku, o mało udanym, pod względem fotograficznym, występie Placido Domingo już wspomniałem, koncerty innych wielkich jakoś mnie omijały, w Eskulapie też chyba nie byłem ani razu. Jedyne zdjęcie stricte muzyczne, z którego jestem zadowolony, to portret  Rafała Blechacza przy fortepianie. Przy czym, jestem bardziej zadowolony, że to zdjęcie mam, aniżeli jestem zadowolony z samego zdjęcia, któremu do ideału dość daleko. Dowiedziałem się o otwartej dla publiczności próbie, pomyślałem, że może i mnie wpuszczą i udało się zrobić parę klatek podczas rozgrzewki mistrza, podczas próby był już zakaz. Może zdjęcie się kiedyś przyda.
Kończąc mój wywód, który wyszedł już nieco przydługi, zostawiam Was jeszcze z paroma zdjęciami. Miniony rok był dla mnie chyba całkiem udany, rozpocząłem współpracę z Polską Agencją Prasową, sporo zdjęć doczekało się publikacji, trafiło się parę okładek. Na dodatek nominacja w Grand Press Photo. Powody do narzekań oczywiście by się znalazły, ale bilans chyba w dalszym ciągu wychodzi dodatni. 2015 rok zapowiada się ciekawie, sporo się będzie działo, łatwo nie będzie, ale nie o to w tym wszystkim chyba chodzi.